Na Uniwersytecie w Lancaster rozmawiamy na temat migracji i zdrowia. Na spotkaniu są akademicy, ale też lekarze pracujący z migrantami w Wielkiej Brytanii, lekarka i badaczka z Turcji i ja.
Rozmowa nie jest wesoła.
Pani Doktor z Londynu opowiada o tym, jak funkcjonuje się w systemie, gdy codziennie przychodzą pacjenci bez prawa do pomocy medycznej, ale z potrzebami medycznymi. – Wychodzę z pracy długo po zakończeniu dyżuru, idę do domu i płaczę – mówi.
Lekarze rozmawiają, czym kierować się w pracy. O etyce zawodowej. Jak wybierać, kogo leczyć? Czy wybierać? Do czego lekarz ma prawo? Do odmowy leczenia pacjenta? Do leczenia pacjenta, który nie ma prawa pobytu? Jak podejmować decyzję, gdy sprawa prawa do leczenia nie jest jasna? Kto ma ją wyjaśnić? Jak pracować w jednej przychodni, jednym szpitalu z kolegami, koleżankami, którzy podejmują inne wybory? Jak pracować, gdy potrzebujesz pomocy tych kolegów i koleżanek, żeby pomóc pacjentowi, a nie możesz na nich liczyć?
O tym, że w jednym szpitalu, w jednej przychodni pracują ramię w ramię ludzie, którzy podejmują radykalnie odmienne decyzje. Także o tym, że fakt, iż lekarz sam jest migrantem czy migrantką nie sprawia, że akceptuje innych.
System w Wielkiej Brytanii jest inny niż polski – nie zawsze jest sito w postaci recepcji, która nie dopuszcza do lekarza kogoś, kto nie jest do tego uprawniony. W praktyce lekarz często musi podjąć samodzielnie decyzję: leczy czy nie leczy.
Na sali jest przedstawicielka organizacji Docs not Cops (Lekarze, nie Gliniarze), opowiada o presji służb migracyjnych na służbę zdrowia w kwestii ujawniania tożsamości pacjentów bez prawa pobytu. Rozmawiamy o tym, że (czy?) leczenie staje się formą oporu przeciwko polityce władz. Oglądamy zdjęcia z protestów lekarzy, którzy chcą leczyć, nie politykować. Bywa jednak, że praca lekarza jest rodzajem działalności opozycyjnej.
Wbrew polityce władz lekarka z Londynu leczy gruźlicę.
Pani doktor z pogotowia ratunkowego opowiada o tym, jak przy pomocy pięciolatka porozumiewa się z pacjentem, bo rządowy system wsparcia tłumaczy dla szpitala oferuje pomoc za 48 godzin. – Ja dzwonię z pogotowia! – wrzeszczy w słuchawkę serwisu tłumaczeniowego Language Line. Jak radzić sobie z zawałem serca przy pomocy googletranslate?
W Turcji powstał z kolei alternatywny system służby zdrowia dla uchodźców z Syrii. Specjalna ścieżka edukacyjna dopuszczająca do zawodu syryjskich lekarzy pozwala im na pracę w zawodzie – ale tylko w tych alternatywnych placówkach. Lekarze z Syrii nie mają dostępu do pracy w zwykłym systemie ochrony zdrowia. Syryjscy pacjenci mogą leczyć się w syryjskich klinikach. Alternatywny system działa jednak tylko na poziomie pierwszej pomocy medycznej – ze specjalistyczną pomocą jest problem.
Opowiadam o naszej pracy w Polsce. O wsparciu osób z niepełnosprawnościami. Też nie jest to wesoła historia. O czym mam powiedzieć?
O dziewczynce niepełnosprawnej, która krąży w Warszawie między placówkami specjalistycznej pomocy stomatologicznej dla dzieci niepełnosprawnych, które od dwóch miesięcy ją i nas zwodzą?
Dziewczynka jest ubezpieczona i ma prawo do leczenia. Zapisujemy dziecko na wizytę, potem placówka przekłada umówiony termin na za cztery miesiące albo żąda od matki dziecka 6 tys. złotych. Obiecuje przyjęcie dziecka pod warunkiem skierowania od lekarza pierwszego kontaktu – potem, z tym skierowaniem, odmawia jego przyjęcia. Twierdzi, że leczenie w szybszym trybie jest dostępne tylko dla pacjentów z bólem – ale niepełnosprawna dziewczynka nie mówi, że ją boli. Nie mówi – bo w ogóle nie mówi. Ale pani w recepcji to nie przekonuje.
Jak trudno jest wyobrazić sobie życie z dzieckiem, które płacze nocami z bólu, ale nie mówi?
Gdy dziewczynka złamie nogę – renomowany warszawski szpital nie informuje matki dziecka, Ukrainki, że na zdjęcie gipsu trzeba się umówić. W rezultacie matka dziecka przychodzi do szpitala w dniu, który ma zapisany w wypisie – ale nie zostaje przyjęta, bo się nie umówiła. Gdy proszę o pomoc w tej sprawie kierowniczkę szpitala (kobieta, z niepełnosprawnym dzieckiem ze złamaną nogą ma trudność, żeby krążyć po szpitalach w poszukiwaniu kogoś, kto zdejmie gips, termin zdjęcia gipsu minął), matka wychodzi ze szpitala z informacją w wypisie, że skarży się kierownictwu. Gipsu nie zdjęto.
Tej rodzinie dzięki zbiórce na FB i dobrym ludziom kupujemy wózek inwalidzki – dzięki czemu mogą wyjść z domu. O tym też opowiadam.
Rozmawiamy o alternatywach dla głównego nurtu ochrony zdrowia. O inicjatywach społecznych, o lekarzach pro bono. O tym, jak wygląda leczenie migrantów w sytuacji, gdy pomoc medyczna nie jest łatwo dostępnym dobrem.
Całe spotkanie odbywa się pod hasłem „Doctors within Borders” – w kontraście do inicjatywy „Lekarze bez Granic”, którzy pracują na całym świecie, to oznacza „Lekarze w ramach granic”. Czyli lekarze tu i teraz. Pacjenci tu i teraz. I o tym, jak bardzo, tu i teraz, jednym i drugim jest trudno.