Wygląda to tak:
Masz pięknego koguta, wyjątkowego. Lśniące piórka, żwawy temperament. Zgrabny kogut z pięknym ogonem, czerwony grzebień i mocny dziób. Twój najlepszy, najsilniejszy.
Głaszczesz go i hołubisz, dobrze karmisz, i trenujesz. Obciążasz nogi ciężarkami, żeby kogut więcej siły wkładał w każdy ruch. Ograniczasz przestrzeń, żeby był niespokojny i pobudzony.
Znajduje się ktoś inny, kto też ma wspaniałego koguta, piórka mu błyszczą, ogon podryguje dumnie, łapy silne i błysk w oku.
Zakładasz pupilowi metalową ostrogę – cios ostrogi działa wtedy jak nóż. Dla lepszego efektu, pierś przed walką goli się z piór – lepiej widać zadane rany.
Oba koguty trzyma się w wyplatanych koszach, aż trafią na arenę.
Jeśli nie chcą się bić – szczuje się je na siebie, albo umieszcza we wspólnej ciasnej przestrzeni (nakrywa wspólnym koszem) – żeby zaczęły walczyć. Zwykle samo szkolenie wystarczy, żeby atakowały samca swojego gatunku.
Rozgrywka kogutów trwa chwilę – przepisowo do 10 minut, ale bywa, że sekundy.
Po tej chwili jeden kogut trafia do wiadra, a potem na stół tego, kto wygrał.
Drugiemu szyje się rany. Już nie jest w takiej formie, jak przed. Ostatecznie też trafi do czyjegoś wiadra i gara.
Widowisku przygląda się tłum wrzeszczących facetów, rzucających pieniędzmi. Po walce część facetów z tryumfem stawia kolegom piwo i w dobrym nastroju wraca do domu. Druga część facetów ma nos na kwintę i żądzę odwetu.
Widowiska organizuje się od zarania ludzkości. Persja, Egipt – wszędzie tam walczyły koguty. Na dworze Tudorów było stałe miejsce do walk kogutów. Magellan obserwował walki na Filipinach. Ameryka Południowa, Azja Południowo-Wschodnia, niektóre kraje Afryki – to mekki wielbicieli tej rozrywki, choć kwitnie i w podziemiu Europy – skoro różne kraje wydają zakazy kogucich walk, znaczy jest taka potrzeba.
Od kilku tygodni nie mogę uwolnić się od porównania dzisiejszej Polski do koguciej walki. Przykro patrzeć.
Koguci kwiat rwie pióra i wykrzywia dzioby. Na trybunach widownia szaleje. Też wyrywa pióra i drze dzioby. Wielbiciele kogutów szarpią rywali, pióra lecą.
Na pobojowisku, którym jest nasz kraj, tak by się przydało parę mądrych, nieskorych do bójki kogutów. Tak by się przydało, żeby widownia oprzytomniała, wygładziła ubrania, przestała krzyczeć i stawiać zakłady. Żeby zdjąć ostrogi kogutom. Usadzić te koguty do rozmowy. Zaprosić do rozmowy gawiedź. Usiąść i wspólnie pomyśleć, czego my chcemy?
Ja na przykład bym chciała, tu się można zdziwić, prawa i sprawiedliwości. Z małych liter. W starym znaczeniu.
Gdyby przypadkiem kogokolwiek to obchodziło (nie wiem, gdyby ktoś przypadkiem chciał mój głos?), interesuje mnie poniższe:
- Wiem, że w Polsce mieszkają różni ludzie. Chcę, żeby czuli, że to jest ich kraj, z którym się utożsamiają, mimo wszelkich różnic. Żeby nikt nie czuł się uprawniony do ustalania, kto jest bardziej, a kto mniej Polakiem czy Polką. Żeby spotykając rodaka za granicą człowiek się cieszył, a nie zwijał w sobie.
- Chcę, żeby było jedno jasne prawo, które wszystkich tak samo dotyczy. LGBTIHN (Lesbian, Gay, Bisexual, Transsexsual, Intersexual, Heterosexual i NicMiDoTego jakich). Także bez względu na status majątkowy, intelektualny, polityczny i każdy inny. Na cmentarzu i wśród żywych.
- Chcę poprawności społecznej, nie tylko politycznej. Chcę zasad i ograniczeń, które sprawią, że nie można mówić, co ślina na język przyniesie. Chcę szacunku i uważności na drugiego człowieka, u każdej grupy intelektualnej. Nie chcę chamstwa u maluczkich. Nie chcę wyniosłej pogardy u „inteligentów”. Chcę, żeby i bystrych i niebystrych uczono, że ich wolność kończy się tam, gdzie zaczyna wolność kogoś innego.
- Chcę mediów, w których pracują dziennikarze, których ktoś najpierw nauczy zawodu. Chcę rozdziału informacji od autopromocji. Chcę, żeby media służyły zwykłym ludziom, nie politykom, nie sklepom, nie agencjom.
- Chcę szkoły, która kształci ludzi. Takiej szkoły, w której ważny jest rozwój uczniów. Takiej, gdzie uczy się ludzi, żeby byli lepsi. Po dziurki w nosie mam podstaw programowych i stanin, zdalnej edukacji na niby.
- Chcę zasady z Bhutanu, która mówi, że nie przyjmuje się żadnego przepisu, który nie poprawia poczucia szczęścia obywateli. „Sprawiedliwość, Służba, Mądrość” – to motto pierwszej w Bhutanie szkoły prawniczej, którą otwarto trzy lata temu. Najważniejszy w szkole jest kurs dotyczący godności człowieka. Czy w Polsce uczy się tego na studiach prawniczych? Gdzie się tego w ogóle uczy?
- Chcę poszanowania natury, przyrody – i szerzej, prowadzenia rządów z uwzględnieniem dostępnej światu wiedzy naukowej. Chcę, żeby ten, kto rządzi, wiedział i rozumiał, co się dzieje na świecie, jakie procesy zachodzą, co jest ważne w perspektywie stu, nie czterech lat. Chcę, żeby tego uczono w szkołach. Chcę, żeby po pożarach w Biebrzy nie osuszano tam torfowisk. Chcę elektrowni wodnych, wiatrowych i geotermalnych, samochodów elektrycznych i ścieżek rowerowych. Chcę, żeby Polska nie wydawała kasy na kupowanie węgla za granicą.
- Chcę niezależnego audytu finansów publicznych. Chcę, żeby zewnętrzny ekspert obejrzał budżet tego państwa i sprawdził, czy na pewno korzystniejsze dla szczęścia obywateli jest finansowanie toruńskich muzeów zamiast oddziałów psychiatrii dziecięcej. Chcę też spłaszczenia rozbieżności zarobków. Chcę, żeby spece od reklamy i piłkarze zarabiali mniej, a pielęgniarki i nauczycielki (i pielęgniarze i nauczyciele) więcej.
- Chcę, żeby było mniej posłów. Chcę jakichś testów, które sprawią, że aby pełnić funkcje publiczne trzeba mieć minimalny poziom wiedzy i inteligencji, oraz zdrowego rozsądku. O ile mi wiadomo, nie ma testów na mądrość. Testuje się tylko poziom inteligencji, to niestety nie jest to samo. Chcę więc, żeby ktoś opracował test na mądrość. Myślę też, że testować należy też ludzi, którzy mają ponadprzeciętne możliwości kształtowania świadomości u innych: ludzi mediów i ludzi Kościoła.
- Chcę chęci. Oglądałam dziś program na temat Włocławka – i Muzeum Wag. Pierwsze wagi wynaleziono 5-7 tysięcy lat temu. Potrzeba wymyślenia wag wynikła z tego, że ludzie chcieli wymieniać się towarami i MUSIELI SIĘ DOGADAĆ, jak mówi pani kurator wystawy wag. Najstarsza waga w kolekcji włocławskiego muzeum pochodzi z X wieku. W X wieku w Polsce zatem ludzie czuli potrzebę, aby się dogadać. Kiedy przegapiliśmy ten moment, że współrodacy przestali chcieć?
Mądre Twoje słowa Agnieszko, też się zastanawiam dlaczego lepiej nam żyć jak mamy wrogów, mamy podziały i mamy przeciwko komu walczyć. ja też już bym chciała walczyć za czymś, głosować za czymś, a nie przeciwko czemuś.