Czekałam, aż będę taka mądra, że blog będzie na pewno porywającą lekturą. Ale już nie czekam.
Od wielu lat (już prawie 20) zajmuję się migrantami, migrantkami, uchodźcami i uchodźczyniami. Postanowiłam pisać o tym bloga, bo nie podoba mi się, jak mówi się o tych ludziach w publicznym dyskursie.
Chcę podzielić się swoim doświadczeniem.
Chcę też znaleźć miejsce na swoje własne odkrycia, uczenie się, opowiadanie o tym, co mnie ciekawi.
I wreszcie – tęsknię bardzo do pisania, które bardzo dawno temu było moim głównym zajęciem.
Ten blog będzie zatem o migracjach, o uchodźcach, o kulturach, o ludziach. I o wszystkim pokrewnym. Także o tym, co mnie w świecie poruszy.
Dobry poczatek. Ladnie piszesz;)
Agnieszko, pamiętam Cię jeszcze z lat 90., gdy, zafascynowana ludźmi i odległymi kulturami opowiadałaś o swoich podróżach po Azji i Afryce. Pamiętam, jak sprawnie wyławiałaś z londyńskiego tłumu uchodźców, emigrantów, czy tych, którzy po prostu chcieli zakosztować życia na obczyźnie. Z dziecięcą ciekawością poznawałaś każdego z nas i w każdym potrafiłaś odkryć coś wartego zachwytu. I pamiętam, gdy pojechałaś do Kosowa (“na urlop”, bo naczelny nie chciał Cię wysłać służbowo), by wraz z Albańczykami wracać po wojnie do domów, szukać zaginionych i zmarłych bliskich, i opisać to nam, którzy z wygodnych foteli w bezpiecznych domach śledziliśmy losy konfliktu. I pamiętam, jak zapakowałaś swój samochód zakupami, bo uznałaś, że nie możemy siedzieć bezczynnie, kiedy powodzianie w Słupsku i Gdańsku potrzebują pomocy. I jak z wypiekami na twarzy snułaś plany fundacji, która będzie wspierała uchodźców. Kto zatem ma pisać o migracjach, kulturach i ludziach, jeśli nie Ty? Mimo upływu lat, nadal masz w sobie tę samą pasję poznawania ludzi, zadajesz mądre pytania i z wielką uwagą słuchasz nawet tych niezbyt mądrych odpowiedzi (moich). Nadal pochylasz się nad każdym, kto potrzebuje pomocy i wsparcia. Ogromnie się cieszę, że wracasz do pisania. Z niecierpliwością czekam nie tylko na Twoje przemyślenia, ale i na “obrazki”, którymi, jak nikt inny, potrafisz mnie zaczarować tak, że każdy Twój tekst czytam zachłannie od pierwszej litery do ostatniej kropki. Jednym tchem.
o matko, Dori Dori, onieśmielasz mnie 😉 Zapomniałam, że w Kosowie byłam na urlopie 😉 wyprawa do Słupska faktycznie niezapomniana, szczególnie, gdy wracałyśmy: w radiowych komunikatach o kolejnych drogach zablokowanych przez powalone wichurą drzewa uparcie pojawiały się miejscowości, przez które właśnie przejechałyśmy 😉 Pamiętasz? Jedno z moich ulubionych życiowych wspomnień to brodzenie w fontannie na Trafalgar Square… Liczę, że jednak nie jestem już taka, jak kiedyś, a odrobinę choć mądrzejsza 😉 Ściskam Cię! Moja towarzyszko mądrzenia 😉
Czekam na bloga, pracowałam kiedyś w Centrum Pomocy Uchodźcom w PAH, (szukałam dla nich legalnej pracy i uczciwych pracodawcow) teraz, jestem… “stypendystka ZUSu.”
Ja lubię Cię czytać, więc dołączam. Doby pomysł!