– Nie trzeba być takim, jak wszyscy.
– Nawet bez względu na to, że wszyscy są tacy?
– Tak, bez względu na to. Pan niech jeden będzie inny. Pan w istocie nie jest taki jak wszyscy. Teraz, na przykład, nie zawahał się pan przyznać do złego, a nawet do śmiesznego. A któż teraz przyznaje się do tego? Nikt, nawet przestano odczuwać potrzebę tego. Bądź pan nie takim jak wszyscy, choćby pan miał być tylko sam jeden takim jaki pan jest.
Zachwycił mnie ten dialog z Braci Karamazow Fiodora Dostojewskiego. Ośmielił mnie też do pisania bloga – w końcu mojej perspektywy nie ma nikt inny.
Zajmuję się wspieraniem migrantów i uchodźców. Obserwuję, jak środowisko, które robi to samo to rozrasta się, to kurczy, w zależności od okoliczności. Jak się rozwija, uczy, jak dyskurs o migracjach robi się coraz bardziej wyrafinowany. Widzę też, jak ostatnio nagle przybyło ekspertów od migracji 😉 Obserwuję, jak rośnie strach i niechęć – i co robi z ludźmi. Obserwuję też, jak budzi się życzliwość i solidarność – i co one robią.
Ciekawi mnie to wszystko.
Z wielkim szacunkiem patrzę, jak ludzie budują w Polsce życie od nowa. W trudzie, czasem nadludzkim wręcz wysiłkiem. Niektórzy są zupełnie niesamowici i zdolni do poświęcenia, który aż oszałamia. Inni – tak skupieni na czubku swojego nosa, że nie widzą nawet, co mają pod nogami. Jeszcze inni tak zwyczajni, podobni do ludzi, których mam we własnej rodzinie, wśród bliskich.
Chciałabym, żeby ten blog pokazywał różne aspekty migracji i to, jak wpływa na rzeczywistość. Widzę, jak ludzie budują swoje opinie o migrantach i uchodźcach w oparciu o bzdurne podstawy. Chciałabym podzielić się tym, co wiem, czego doświadczyłam, może to sprawi, że czyjeś myślenie stanie się choć ciut bardziej racjonalne.
Bardzo ważnym elementem mojej motywacji do pracy i sposobu myślenia jest bezpośrednie doświadczenie skutków konfliktu zbrojnego. Będąc młodą dziennikarką odwiedziłam dymiące jeszcze po nalotach NATO Kosowo. Pisałam też o ogarniętej anarchią Albanii, o przeżywającej kryzys Bułgarii, gdy ceny rosły tak szybko, że nie opłacało się wymieniać waluty na więcej niż jeden posiłek, a ratunkiem od głodu były pory… Po dwudziestu latach nadal mam silne związane z tym emocje. Może tu znajdzie się na nie miejsce?
To niesamowite, ze znalazlam Twojego bloga. Robisz niesamowite rzeczy i wspaniale, ze o tym piszesz. Powinnas miec zdecydowanie wiecej czytelnikow! 🙂 Ja tez przejmuje sie losem imigrantow, ten temat jest mi bliski.
Dziękuję 😉 Zapraszam do dalszej lektury.