Jest w pracy psychologicznej nurt „psychologii zorientowanej na rozwiązaniach”.
W dużym skrócie: nie wracamy do dzieciństwa, nie analizujemy przyczyn ani procesów, nie badamy słabości i braków, ani tego kto nam co zrobił i dlaczego.
Praca skupia się na zasobach i na tym, jak je najlepiej wykorzystać w trudnej sytuacji. Pyta się skołowaną, obolałą pacjentkę: jak sobie poradziłaś w tamtej beznadziejnej sytuacji? Co ci wtedy pomogło? Jakie masz cechy, zdolności, zasoby, które sprawiły, że przeżyłaś, wyszłaś z opresji?
Wiem to od Marty, która w ten sposób stawia na nogi kobiety w kryzysowych sytuacjach, uchodźczynie.
I myślę, że czas na tę metodę dla większej liczby ludzi. Na pewno dla mnie.
Czuję się wyczerpana rzeczywistością. Patrzę na wszystkie te kursy i wydarzenia online, ludzi, którzy się rozwijają i szkolą, zakładają prosperujące firmy online, publikują kolejne sukcesy – czasem nawet się zastanawiam, czy to cały świat sobie świetnie radzi i tylko ja mam dość? Ale potem rozum wraca.
Doskwierają mi polskie realia. Komentarzy na FB już często nie da się czytać. Degrengolada w kraju tak wielowątkowa, że nie wiadomo, z której strony się oganiać. Polityka, cały ten „dyskurs” – wykańcza i sprawia, że traci się sympatię. W ogóle do życia.
Dlatego serwuję sobie i Wam domorosłą terapię i przegląd zasobów. Bo jakoś rzadko to ostatnio słyszę, ale my tu w Polsce mamy różne wartościowe zasoby. Przytaczam bez hierarchii ważności.
Natura
Natłok zachodów słońca na FB, pączków i kwiatków pokazuje, że rodacy dostrzegają piękno, które nas otacza. I owszem – oglądam mapę planowanych wycinek drzew. Tatry nie są te same po huraganach parę lat temu, ale las w końcu odrośnie (choć Zakopane moim zdaniem stracone na wieki). Słabo wygląda przekop przez Mierzeję Wiślaną – choć ludzie tam na niego naprawdę czekają. ALE cudowne są wspaniałe plaże i nadmorskie lasy. Zapiera dech widok wejścia na plażę w Karwieńskich Błotach jesienią – całe w złotych bukach. Albo Bieszczady. Podlasie z malowanymi okiennicami i łąkami, całe w rosie i mgle. Albo mój Kampinos, teraz po kostki w błocie. Całe pogórze bajeczne. Wszystkie te łosie, zające, lisy i sarny, pstre dzięcioły i czaple. Sprawiają mi przyjemność zdjęcia znajomych w bajecznie ośnieżonych Beskidach. Teraz przyroda dopada mnie przez okno – gdy o świcie ptaki zaczynają swój harmider. Zaprzyjaźniony kos odzywa się późnym popołudniem. W ogrodzie kwitną hiacynty, a w lesie zawilce i kaczeńce na zalanych łąkach. Jest pięknie.
Solidarność
Listopad mnie wzruszył. Gdy Polacy ruszyli kupować chryzantemy od producentów, żeby uratować ich od bankructwa. W mojej miejscowości nie zdążyłam – wszystkie kwiaty były wykupione praktycznie w dwa dni. Albo te akcje na FB, jak ratowanie starszego pana – krawca, tradycyjnej ciastkarni z pączkami, różnych biznesów gastronomicznych, rękodzielniczych, torby szyte przez uchodźczynie. Ktoś nagłaśniał, że biznes się sypie – błyskawicznie rodziło się pospolite ruszenie, ustawiała kolejka po pączki, płynęły zamówienia do krawca. Orkiestry i Paczki też widzę – ale porusza mnie bardziej skala mikro. Czy to sąsiedzkie wspieranie się nie jest super? Są i takie akcje, że ksiądz wiezie walizę czapek i szalików do obozu dla uchodźców – wcześniej to wszystko samodzielnie wydziergały panie skupione wokół Caritas w północnej Polsce. Ktoś inny wiezie samochód butów na Lesbos. Setki ludzi jeździ w świat na wolontariat: ucząc, lecząc, gotując, odbudowując zniszczone budynki. Ludzie są gotowi robić coś bezinteresownie dla innych. Dużo ludzi uważa, jak Bartoszewski, że warto być przyzwoitym.
Kreatywność
Mam tu mieszane uczucia: trochę mnie to przeraża, trochę imponuje, ale generalnie sądzę, że to jest zasób. Który inny naród wymyślił, żeby zatrudniać klientów restauracji na testerów jedzenia (to w Krakowie zdaje się)? I karmić ich na podstawie umowy, gdy lokale były zamknięte? Kto inny wpadłby na pomysł, żeby nadawać status dyplomatyczny obywatelowi, który umiera za granicą, aby mógł być sprowadzony do Polski wbrew woli najbliższej rodziny? Myślę, że mamy ponadprzeciętną umiejętność szukania sposobów na obejście ograniczeń – różnego rodzaju i w różnych celach. To chyba dziedzictwo zaborów i PRL, ale jest w tym wielki potencjał. Jakby dołożyć trochę kasy uniwersytetom na badania naukowe, a cały proces edukacyjny przestawić bardziej w kierunku kreatywności – efekty mogłyby być spektakularne. Polscy studenci nawet niedofinansowani zdobywają różne nagrody na świecie. Wiedzieliście, że Polacy z Kielc wygrali zawody łazików marsjańskich?
Czułość
Ludzie troszczą się o siebie. Wielu ludzi, których znam, okazuje innym troskę, wyrozumiałość, delikatność – widzę ją i doświadczam jej. Mamy wrażliwość na smutek albo trudny czas innych. Jesteśmy chętni ich przytulić, choćby wirtualnie, dać im ciepło, wsparcie, pociechę. Wzrusza mnie trenerka jogi Agnieszka, która co chwilę podkreśla, że wszystko robimy w ramach własnych możliwości, bez presji, z uważnością na siebie. Wzrusza mnie troska i uważność na siebie nawzajem moich koleżanek z pracy. Czułość odnajduję u Gajdów, mojej niszy w ogarniętym wojną domową kościele, w której to niszy wszystko jest tam, gdzie powinno być. To się łączy z podobnym tematem, czyli…
Życzliwość
Tak, ludzie są życzliwi. Są chętni do pomocy. Lubią się. Czerpią radość z rozmowy i kontaktu. Są gotowi poświęcić innym swój czas. Mówią o innych pięknie i poznają ze sobą ludzi, którzy ich zdaniem powinni się znać (mam całą listę takich skontaktowanych, uczciwie mówiąc nie nadążam z budowaniem tych nowych znajomości, ale robię to powoli – i to jest niesamowicie ciekawe). W mojej Fundacji mamy wielką bandę niesamowitych wolontariuszy, którzy systematycznie robią coś dla innych. Uwielbiam przypadkowe pogadanki z nieznajomymi. Niezwykłe są kontakty z ludźmi, którzy zupełnie bezinteresownie dzielą się swoim czasem, mądrością, postrzeganiem świata. Nawet wczoraj – dzwonię do obcego człowieka i proszę, żeby pokazał mi swój dom i opowiedział o sobie (bo jest ciekawym gościem i ma niezwykły dom), a on na to „dobrze, właściwie – czemu nie?”. Uwielbiam warzywne bazary i bazarowe gadki z „pani klientko” i „kochaniutka” i trzy pęczki koperku za złotówkę po południu. Pomidory „dobrej wagi” i degustacje ogórków z beczki. Kto w ogóle wymyślił sklep?
Poczucie humoru
Bareja byłby zachwycony. Mleczko ma co robić. Wielu ludzi ratuje poczucie humoru, dystans, umiejętność śmiania się z okoliczności i z samych siebie – to też jest zasób. Nie mam na myśli kąśliwego humoru i niby-śmiesznych memów – tych też jest dużo. Mam na myśli wrażliwość na dowcip. Dostrzeganie komizmu w życiu. Raczej rodem ze Starszych Panów. Myślę, że mamy to.
Sztuka
Są tu geniusze i wybitne indywidualności (teraz przychodzą mi do głowy płonące żyrafy Magdaleny Abakanowicz, albo „Taniec Eleny” Michała Lorenca, który zaplanowałam na swój pogrzeb). Ludzie robią dobre filmy, malują obrazy, tańczą, projektują meble, rzeźbią albo tworzą z gliny – mamy bardzo dużo zdolnych ludzi. Mamy też wielki tłum, który cieszy się tym, co piękne, szuka tego, tworzy, pielęgnuje, napawa się, docenia. Dominika, która wrzuca na FB piękne aranżacje kwiatów z działki albo kolaże z Podlasia. Justyna, która tworzy międzynarodowe festiwale chórowe. Karolina, która prowadzi lokalny chór. Magda, która zjawiskowo tańczy hinduskie tańce. Małgosia, która tworzy ceramiczne, magiczne chmury i Agata, która martwi się, że przez miesiąc zapomni, jak się lepi miski z gliny. Mnóstwo ludzi! Ci, którzy odnawiają małe kapliczki przydrożne. Ci, którzy tworzą wspaniałe murale, choćby w Łodzi, gdzie jest też zaułek wyłożony mozaiką z luster. Zdolni architekci – w mojej miejscowości powstał niedawno okrągły dom, zbudowany wokół patio z sosnami. Jest piękno, jest wrażliwość na sztukę, jest chęć i radość, która się z tego bierze.
Mądrość
Ludzie w naszym kraju nie są ciemni i głupi – choć to głównie nam się mówi. Jest wielu mądrych, wykształconych, cudownych ludzi, którzy mają szeroką wiedzę, ciekawość, pasję, są kompetentni i rozmowa z nimi stanowi rozkosz. Mam akurat szczęście, że z wieloma takimi pracuję. Ale też z wieloma mam prywatne kontakty. Są oczywiście super mądrzy, jak Zygmunt Bauman, albo mój profesor historii Andrzej Paczkowski, albo Hanna Krall. Olga Tokarczuk czy Zbyszek Nosowski z Więzi – ci oboje nadają się na medalistów za wnikliwość. Moja przyjaciółka Dorota jest mądra albo ex-coach Mariusz, albo moja Mama. Jest spora ekipa moich współpracowników z branży migracyjnej. Są mądrzy księża (tak! Wacek Grądalski na przykład), mądrzy profesorowie, lekarze, są mądrzy artyści, blogerzy i blogerki, mądra młodzież! Są dzieci mądre i mądrzy starzy ludzie. Nie wiadomo, skąd się biorą – bo rzeczywistość i proces obróbki uczniów jakby nie sprzyja powstawaniu mądrości, a są. Skądś się biorą. To jest niesamowite. Nieustannie rodzą się jacyś nowi mądrzy. Autentycznie, bez przekąsu.
Umiejętność powstawania
„Powstawanie” od razu nasuwa (niestety) skojarzenie „z kolan” i nie to mam na myśli. Naprawdę mamy zdolność do odradzania się, podnoszenia – to jest ważny zasób. Wiem to, bo sama upadam i popełniam dużo błędów. Dla mnie to w życiu kluczowa umiejętność. A w skali kraju? Łączenie po podziałach (dzielnicowych). Odzyskanie niepodległości. Odzyskanie samostanowienia po upadku PRL. Te doświadczenia to jest zasób bezcenny – jasne, są różne błędy do naprawiania i wnioski do wyciągania, ale to są jednak wartościowe doświadczenia przechodzenia gruntownej przemiany przez duże grupy ludzi. To nas akurat łączy z uchodźcami i wieloma migrantami – którzy w Polsce przechodzą proces odrodzenia, odbudowywania, tworzenia życia na nowo. Dziwne, że tak rzadko się identyfikuje tę wspólnotę doświadczenia. Tak czy siak, potrafimy się odradzać. Moim zdaniem to jest budujące.
Historia
Cóż, grzeszę entuzjazmem neofity. Dopiero się uczę historii, jakoś wcześniej nie miałam szczęścia (oprócz Paczkowskiego). Zachłystuję się bogactwem, jakie stanowi i nie nadążam czytać książek, które kupuję z żalem, że sama ich nie napisałam. Zaczytuję się o XVI-wiecznej Polsce, która przez Gdańsk (handlowo zaprzyjaźniony wtedy z Amsterdamem) sprowadzała osadników z Holandii, Niemiec, Szkocji. O Tatarach. O przesiedleniach i wysiedleniach, ziemiach zachodnich i Kresach, Mazurach i Warmii, Bieszczadach, Łemkach, Bojkach. O Ukraińcach, Białorusinach i Litwinach. O tym, że słowa „baca”, czy „juhas” pochodzi z obecnej Rumunii. O tym, że wśród arystokracji trudno mówić o czystej krwi – bo wszyscy ze sobą byli spokrewnieni (co spowodowało, że polski zakonnik Aleksander Hauke-Ligocki, krewny śp. Księcia Filipa zyskał niespodziewaną popularność przy okazji niedawnego pogrzebu). Pokochałam serdeczną miłością stare cmentarze – i czuję wielką wdzięczność dla tych, którzy o nie dbają (jak np. Stowarzyszenie Magurycz albo grupa (Nie)zapomniane cmentarze.
W niedawnej rozmowie stwierdziłam, że jestem na prywatnej wojnie z koncepcją polskiej homogeniczności. „A to jest taka koncepcja?” spytał mój rozmówca, świeżo poznany. Już wiem, że się polubimy.
I teraz notki dodatkowe, tekst i tak dwa razy za długi, to już dokończę, co mam do powiedzenia:
- Słyszę regularnie, że jestem optymistką. To często znaczy, że jestem „niepoprawną optymistką”, albo że jestem naiwna. Albo wprost głupia i nie widzę złożoności okrutnej i podłej rzeczywistości. Jest taka indiańska opowieść: każdy człowiek ma w sobie dwa wilki: jeden jest dobry, a drugi zły. Wiesz, który wilk jest silniejszy? Ten, którego lepiej karmisz. Dlatego interesują mnie zasoby. Nie chcę dokładać do polsko-polskiej rzezi. Chcę pokrzesać i wykrzesać to, co moim zdaniem jest wartościowe. A jest z czego krzesać. Karmię dobrego wilka, ot co. Bo każdy kraj chyba też ma dwa wilki?
- Większość jest przereklamowana. Materia stanowi w kosmosie zdecydowaną mniejszość. Są obszary Wielkiej Pustki, gdzie materii nie ma w ogóle. Wszechświat w gruncie rzeczy składa się głównie z nicości. Odległości między ciałami niebieskimi mierzymy w latach świetlnych. A jednak to tu, gdzie jest materia, jest nasz świat – na błękitnej drobince. Szczypta soli w dwulitrowym garnku zupy ile procent stanowi? Jedna latarnia morska na skalistym wybrzeżu – też nie jest większością krajobrazu. Oaza na pustyni? Łyżka dziegciu w miodzie? Zmianę przynosi mniejszość. Nie wiem, czy zawsze. Często. Tak, mamy w otoczeniu całą masę niegodziwości, kłamstwa, agresji, bólu, strachu, przemocy, zniszczenia, nieżyczliwości i zła. ALE mamy też dobrego wilka, którego dobrze by było podkarmić. Wtedy trochę urośnie.
- Terapia skoncentrowana na rozwiązaniach – praca z zasobami jest dobra na kryzys. Jest dobra na czas, gdy tych zasobów mamy tylko na przeżycie. Dla mnie to jest teraz. Gdy się jednak chce zrozumieć siebie i zaleczyć swoje rany – potrzebny jest wgląd, szukanie przyczyn, zrozumienie procesów i braków. To jest niezbędne, żeby przyszło uzdrowienie. Gdy tylko będzie nas na to emocjonalnie stać (oby jak najszybciej), trzeba będzie porozmawiać o tym, kim jesteśmy i dlaczego. Trzeba będzie znowu porozmawiać o Żydach i o tym, co Polacy im robili po wojnie. O wysiedlaniu Niemców. O polskich obozach pracy. O tym, że przesiedlenia ludności zamieniły Bieszczady w kulturowy ugór. O lokalnych tożsamościach i różnych korzeniach Polaków. O wielu niewygodnych rzeczach. Takie rozmowy to najbardziej patriotyczne, co możemy dla siebie zrobić. I lepiej z tym długo nie zwlekać.
Szklanka do połowy pełna. Budujmy nie niszczmy. Dbajmy. I karmmy dobrego wilka! Agnieszko, jestem za!