6 kroków

Kilka dni temu francuscy naukowcy opublikowali raport. Wynika z niego, że Francja ponosi dużą odpowiedzialność za przebieg ludobójstwa w Rwandzie. W 1994 roku wspierani przez Francuzów Hutu wymordowali w ciągu stu dni około milion ludzi – Tutsi i tych Hutu, którzy byli przeciwni rzezi.

Jutro Wielki Piątek. Chrześcijanie wspominają śmierć Chrystusa. Czuję, że to dobry moment, żeby pomówić o śmierci. Poigrać z polskim poczuciem niewinności. Poigrać – choć nie jest mi do śmiechu i znam takich, którym się nie spodoba.

Tyle razy słyszałam, że Polska szczęśliwie nie miała kolonii, nie ma więc wobec reszty świata żadnych niezdrowych zobowiązań i wojny na świecie to nie jest coś, co nas jakkolwiek dotyczy.

„Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś spokojna” – jak to romantycznie brzmi.

Zaciekawiła mnie przypadkowo przeczytana ostatnio wiadomość, że polską broń kupuje Arabia Saudyjska. Zaciekawiło mnie, bo opłakuję Jemen z bajkową, jak z piernika (jak ze zdjęcia), starówką w Sanie, której już nie zobaczę w pełnej krasie, bo Arabia Saudyjska ją zbombardowała. Jemen, gdzie 1/3 ofiar to dzieci i panuje głód.

Nasz handel bronią do Arabii Saudyjskiej to nędzne 30 tys. dolarów w 2018 roku. Zapewne na głodujących Jemeńczyków nie lecą więc polskie bomby. Mimo to poszperałam w internecie.

Piąta potęga

Za czasów PRL Polska była potęgą handlu bronią. W fabryce Nowotki na warszawskiej Woli na trzy zmiany produkowano silniki do czołgów (wieść gminna tak niesie – oficjalnie były to zakłady mechaniczne, które produkowały silniki do traktorów). Całe osiedle słyszało buczenie syren, które wyznaczały zmiany: 6:00, 14:00, 22:00.

W Polsce działało wtedy państwowe przedsiębiorstwo Cenzin – Centralny Zarząd Inżynierii, odpowiedzialne za eksport uzbrojenia (Cenzin nadal funkcjonuje, jako spółka handlowa. 70 proc. udziałów ma Polska Grupa Zbrojeniowa).

Działały fabryki broni, m.in w Radomiu („Łucznik”, który oczywiście produkował też maszyny do szycia), w Poznaniu, a w Skarżysku Kamiennej funkcjonowała Państwowa Fabryka Amunicji.

Jakub Koza, pasjonat historii i autor „ciekawostek historycznych” (podaję link poniżej) pisze: „Byliśmy piątą potęgą na świecie w zakresie eksportu broni, a nasza zbrojeniówka zatrudniała ćwierć miliona ludzi”. W niektórych latach wartość eksportu przekraczała miliard dolarów – grubo ponad dwa razy więcej, niż w dzisiejszych czasach.

Powstawały w Polsce dobre czołgi, samoloty i śmigłowce, transportery opancerzone, rakiety, działa i karabiny, oczywiście także amunicja. Większość tego towaru trafiała na wewnętrzny rynek socjalistyczny – ale w poszukiwaniu dolarów (wtedy mówiło się – dewiz) szukano kontrahentów na Zachodzie. Albo wszędzie, gdzie był kupiec…

W latach 70. Polska podpisała na przykład skromne kontrakty z Organizacją Wyzwolenia Palestyny na 10 milionów dolarów (teraz handlujemy z Izraelem). Od 1973 do 1983 sprzedaliśmy Libii (ponoć część z tego Kadafiemu do domowego użytku) broń za 700 milionów dolarów. Wtedy w polskiej ofercie były także okręty i samoloty – dziś z tym gorzej.

Broń za 100 mln dolarów trafiła do Iraku. Kolejne setki milionów dolarów wartości broni trafiły bezpośrednio w ręce terrorystów, nawet nie władz państw. Na przykład, polskie karabiny maszynowe „Rak” były wykorzystane w wielu zamachach organizowanych przez Abu Nidala (m.in. w Rzymie, w Paryżu, w Wiedniu, w Stambule – Abu Nidal zwykle atakował konkretne, pojedyncze osoby, ale np. w Stambule było 22 ofiary), dotarły do Jemenu, praktycznie wszystkich państw Bliskiego Wschodu, a nawet do Nikaragui. Raki cieszyły się popularnością, bo są proste w obsłudze.

Nowe

Dziś działa Polska Grupa Zbrojeniowa. Wikipedia mówi, że przychody PGZ sięgają 5 mld zł rocznie. Działają fabryki broni w Radomiu, Gliwicach (gdzie powstają czołgi), Siemianowicach Śląskich (transportery), Bydgoszczy, Kaliszu, Tarnowie, Jaśle, a na podkarpaciu w Nowej Dębie robimy granaty. Zapewne fabryk jest więcej – mój tekst to efekt laickiej analizy danych dostępnych online.

Handel bronią w dzisiejszej Polsce odbywa się na zasadzie licencji – firm eksportujących i handlujących bronią jest wiele, transakcje wymagają uzyskania państwowej licencji, którą odpowiedzialna za to agencja wystawia po konsultacji z szeregiem innych instytucji, w tym ABW, Agencji Atomistyki, MSWiA, MSZ, Min. Finasów. Rocznie wydawanych jest około 700 licencji. Systematycznie opiewają na dwu-trzykrotnie większe kwoty, niż faktycznie wartości zrealizowanych kontraktów. Pewnie taka uroda tej branży – nie każdy kontrakt dochodzi do skutku.

Absolutnym liderem jeśli chodzi o militarnych klientów Polski są Stany Zjednoczone, lider na rynku. Eksport do USA stanowi połowę, czasem 1/3 naszych corocznych obrotów. Ważnymi klientami są kraje Unii Europejskiej (Niemcy, Czechy, Słowacja, Litwa, Austria to nasi stali klienci). Poza tym – polska broń wędruje na wszystkie kontynenty oprócz Antarktydy, o ile zdołałam ustalić. Z mojej perspektywy, to im mniejsze kwoty (gdy nie chodzi o samoloty, a raczej części, ale karabiny maszynowe, wyrzutnie granatów czy amunicję), tym niepokój rośnie.

Co roku polski MSZ przygotowuje raport na temat eksportu broni. Składa go do Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem – skąd wiem większość tego, co wiem w tej sprawie. Na stronie SIPRI, w przeciwieństwie do strony polskiego MSZ, łatwo można znaleźć te dane.

Nie rozpętujemy wojen na świecie. Nie jesteśmy ważnym graczem. Ale nie możemy powiedzieć, że to, co się dzieje gdzie indziej, w ogóle nas nie dotyczy. Na wielu dzisiejszych, współczesnych konfliktach zarabiamy pieniądze.

Co roku, od wielu lat, Polska systematycznie sprzedaje broń wartości około 400 mln euro. Zdecydowana większość tego sprzętu to wyposażenie czy części samolotowe. Czasem czołgi czy transportery. Sprzedajemy też broń myśliwską, noktowizory czy rewolwery.

Ale ja poszukuję wiedzy o tym, co służy do strzelania do ludzi. Interesujące mnie kategorie noszą nazwę ML1 (Military List 1 – broń małokalibrowa), ML2 (większy kaliber), ML3 (amunicja), ML4 (rakiety, bomby, torpedy). Wiem, samoloty też mogą służyć zabijaniu, ale mniej przemawiają do mojej wyobraźni.

Zasadniczo, kraje sprzedają broń, która służy pokojowym krajom w uprawnionym utrzymaniu porządku, zgodnie z wymienionymi w raporcie licznymi porozumieniami międzynarodowymi. Nie piszę tego z przekąsem. Jesteśmy członkami, zdaje się, 13 międzynarodowych konwencji regulujących handel bronią.

Ale sprzedajemy różne rzeczy, które trudno mi sobie wyobrazić jako pokojowe i niewinne. Na przykład: wyrzutnie rakietowe. Pociski artyleryjskie. Ciężkie karabiny maszynowe. Broń pół-maszynowa. Amunicja do tego wszystkiego. Jasne, każde państwo powinno mieć takie rzeczy. Ale my je sprzedajemy tam, gdzie trwają konflikty i ludzie do siebie strzelają z tych sprzętów.

Sprzedajemy do Afryki Północnej, Azji Środkowej, Bliskiego Wschodu, Azji Południowo-Wschodniej, nasza broń trafia do Nigru, Malezji i Tajlandii.

W 2014 roku Turcja kupiła od nas cztery helikoptery Black Hawk – ciekawe, ile razy leciały nad Syrią. Mali sprzedaliśmy 24 wyrzutnie rakietowe. 30 ciężkich karabinów maszynowych kupił Irak. W 2015 roku do Iraku pojechało 776 moździerzy. W 2016 – wysłaliśmy helikopter bojowy do Kamerunu, 20 karabinów maszynowych do Nigerii i 2 karabiny do Bhutanu.

Szczególnie mi przykro z powodu tego Bhutanu. Bhutanu! Tego kraju, w którym żyją ludzie najszczęśliwsi na świecie i nie podejmuje się żadnych ustaw, które nie służą szczęściu obywateli. Rok później wysłaliśmy im kolejne 5 karabinów (do Iraku w 2017 sprzedaliśmy ich 4000). 38 lekkich karabinów maszynowych kupiła też wtedy od nas Austria. Broń z Polski kupuje regularnie Algieria. Nasi klienci to Turcja i Ukraina. W 2016 roku sprzedaliśmy coś nawet do Oceanii.

Kolejne zakupy Iraku: 12 zestawów rakietowych w 2017 roku i 124 systemy artyleryjskie w 2018. Czy to brzmi bardzo pokojowo? Turcja też na liście, i Izrael. Z tej perspektywy inaczej widzę informacje o strzelaninach na Zachodnim Brzegu. Albo tureckie tworzenie stref buforowych na granicy z Syrią. Bardzo prawdopodobne, że latają tam polskie kulki.

Ostatni dostępny raport dotyczący Polski na stronie SIPRI obejmuje rok 2018 (MSZ ma na stronie jeszcze sprawozdanie za 2019). Wynika z niego, że w 2018 roku wartość przyznanych licencji to niemal półtora miliarda złotych. Zrealizowano eksport na łączną kwotę 486 955 947 euro. Bomb i torped sprzedaliśmy za 18,6 mln euro.

USA i UE są nadal w czołówce naszych militarnych klientów, ale trzymają się mocno starzy klienci: Afryka Północna, Afryka Sub-saharyjska, Bliski Wschód, Azja Południowo Wschodnia. Wszędzie tam „się dzieje”.

Nie piszę tego, żeby krytykować ludzi, którzy robią w Polsce te karabiny, wyrzutnie i bomby. Ludzie pracują, bo mają rodziny i taki zakład pracy w swoim mieście, który zapewne płaci na czas i pozwala godnie żyć.

Piszę, żeby innym okiem oglądać wiadomości o odległych wojnach. Latają pociski ze Skarżyska na turecko-syryjskim pograniczu. Latają pociski moździerzowe do Jemenu. Pudła z Poznania czy Radomia trafiają do ludzi, którzy toczą wojny. A ci ludzie zabijają. A my zarabiamy.

Ci którzy pracują w tych zakładach, zwykli ludzie, idą potem i robią zarobionymi pieniędzmi zakupy w Biedronce. Ich szefowie płacą góralowi za kulig tymi pieniędzmi, a szefowie szefów stawiają hotele w Jastarni. Ot, taką mają pracę.

Osobna sprawa to nielegalny handel bronią, w który też polskie palce są poumaczane (parę linków poniżej). Osobna – handel bronią wyprodukowaną w innych krajach, którą też sprzedajemy, zdaje się, nie zawsze tam, gdzie wolno (link niżej).

Tak czy siak, nie można powiedzieć, że od Jemenu dzielą nas lata świetlne. Od gościa, który składał pocisk, organizował eksport, planował liczbę karabinów na sprzedaż – wszystko super legalnie, może nas dzielić jedno krzesełko wyciągu. Dwie osoby w kolejce po lody. Nasze dzieci siedzą razem na lekcjach online.

Te kulki i wyrzutnie, ludzie, w których są wycelowane i my, którzy pieczemy mazurki i baby – wszyscy jesteśmy na jednym globie, łączy nas więcej niż firma spedycyjna pośrednicząca w przesyłce wojskowego sprzętu.

Według teorii sześciu kroków, że każdy z każdym na świecie ma relację poprzez 6 osób kontaktowych (pierwsza osoba zna drugą, druga trzecią – i tak dalej, przy szóstej się okazuje, że znam tym sposobem Baracka Obamę). Może warto zacząć myśleć, że tyle samo osób potrzeba, żeby znaleźć relację z głodującym jemeńskim dzieckiem. Z Kurdyjką gdzieś na syryjsko-irackim pograniczu. Z kimś, kto dociera na Wyspy Kanaryjskie z Mali po tygodniowej walce o życie na morzu. Z Afganką, która ucieka z kraju, bo chce się uczyć, z ojcem z dzieckiem, który zmierza z Wenezueli do amerykańskiej granicy. Z czeczeńską rodziną, która czeka w Polsce na status uchodźcy. Z kimś, kto myje dziecku tyłek wodą w morzu w obozie dla uchodźców na Lesbos.

Czemu takie trudne patrzeć na świat w ten sposób?

Świat

Wydatki państw na cele militarne w 2018 roku wyniosły 1,8 tryliona dolarów, podaje SIPRI. Liderami w eksporcie broni są USA, Rosja, Francja, Niemcy i Chiny, do Polski należy 0,6 procent rynku. Główni importerzy to Arabia Saudyjska i Indie. Indie znacząco zmniejszyły zakupy, za to zakupy Arabii Saudyjskiej wzrosły.

Raporty MSZ na temat handlu bronią zawierają „dekalog eksportera”.

10 przykazanie: Współpracuj ściśle z innymi (państwowymi i prywatnymi) przedsiębiorstwami polskiego sektora zbrojeniowego. Rynek globalny jest wystarczająco chłonny.

fot. Rod Waddington (cc), foto Sany z 2013 roku.

Więcej:

SIPRI – to Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań nad Pokojem.

https://www.sipri.org/

Ile Polska zarobiła na handlu bronią z terrorystami i dyktatorami?

https://www.defence24.pl/sipri-eksport-uzbrojenia-nadal-kwitnie-wi-swiatowi-potentaci-analiza

https://www.money.pl/gospodarka/handel-bronia-polska-wmieszana-w-miedzynarodowy-skandal-6458330876921473a.html

https://tvn24.pl/polska/glosne-sledztwo-ws-handlu-bronia-umorzone-ra137551-3584804

Śledź mój blog

Loading

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *