Drżymy jak w ulu

Piątek mi przyniósł nowe doświadczenie – udział w spotkaniu Gadka Senacka. Setka młodych ludzi  z Polski i Ukrainy zasiadła w ławach senackich, żeby porozmawiać o edukacji w Polsce. Sformułowali cztery postulaty, domagają się mianowicie:

– adekwatnych rozwiązań systemowych

– rzeczników praw ucznia – i dla młodzieży polskiej i dla ukraińskiej.

– realnego wsparcia psychologicznego

– wprowadzenia w szkołach zajęć dotyczących integracji dla uczniów i uczennic, żeby pomóc im budować wzajemne relacje.

Tacy młodzi, tacy mądrzy. Podpisuję się pod postulatami obiema rękami.

Nie mam już poczucia, że nic się w Polsce w sprawie integracji nie dzieje – to chyba pierwsza Gadka Senacka o integracji, ale w dorosłym gronie w Senacie też już o tym rozmawiałam. Jednocześnie, nie mam poczucia, żebyśmy posuwali się znacząco do przodu. Trochę jesteśmy jak w ulu przed rozpoczęciem sezonu – w stanie drgania.

Niby coś się dzieje, ale póki co, nie ma miodu.

W sprawie adekwatnych rozwiązań systemowych – w MSWiA znowu jest komórka odpowiedzialna za tematy migracyjne. MPiPS ma działający sprawnie departament zajmujący się integracją na rynku pracy. W KPRM trwają prace nad strategią włączenia społecznego (która obejmuje integrację uchodźców), oraz wolniejszy niż by się chciało pilotaż dotyczący relokacji ludzi z większych do mniejszych miast. Niby dzieje się, ale… nie ma miodu. Nie ma konceptu, gdzie my w ogóle, jako państwo, zmierzamy. Co robimy z obecną sytuacją, gdy Polska stała się nagle krajem bardzo kulturowo zróżnicowanym.

Nikt nie słuchał moich fochów, że pilotaże i polityki wymagają pieniędzy. Kolejny raz przygotowano strategiczny dokument pozbawiony zębów… znaczy zasobów. Nie zgadzam się z tezą, że wystarczy optymalizacja procesów i lepsze zarządzanie. One są ważne, ale Polsce potrzeba po prostu złotych, dolarów czy euro na wypełnienie konkretnych luk: na przykład zbudowanie/remont brakujących na rynku mieszkań, opłacenia nauczycieli uczących znacznie większą grupę uczniów czy psychologów. Za darmo nie wykształci się dodatkowych psychiatrów ani nie stworzy oferty przygotowania zawodowego dla uczniów. Nie wystarczy znaleźć wolontariuszy do nauki języka polskiego. Te rzeczy kosztują i nie ma co udawać, że jest inaczej.

W sprawie rzeczników praw ucznia – w mojej ocenie w ogóle upadła w Polsce kultura słuchania. Nie ma rozmów. Nie ma wymiany opinii. Rozbieżność zdań wywołuje panikę albo agresję. Przestaliśmy jako społeczeństwo umieć dochodzić do kompromisów, sam koncept kompromisu od razu kojarzy się z przydomkiem „zgniły”. „Kompromis nie zadowala nikogo” mówi się. Ale przecież, co nie jest specjalnie odkrywcze, w bardzo podzielonym kraju jesteśmy i będziemy. Ktokolwiek wygra wybory jesienne i kolejne i tak będzie rządził krajem podzielonym, krajem wrogów, krajem ludzi, którzy się nie lubią i nie mają do siebie zaufania. Poprawa życia nas wszystkich musi oznaczać przywrócenie zdolności realnego słuchania się. Może zaczęcie słuchania młodych ludzi jest dobrym początkiem.

W sprawie wsparcia psychologicznego: jako społeczność jesteśmy roztrzęsieni i niespokojni. Część dzieciaków z Ukrainy przeszła w nauczanie zdalne z powodu wojny wprost z nauczania zdalnego z powodu pandemii. Od trzech lat uczą się zdalnie. Wiele osób potrzebuje wsparcia, zresztą podobnie jak uczennice i uczniowie z Polski. Niedawny raport NIK wskazywał, że w około połowie szkół w ogóle nie ma psychologa. Wskaźniki depresji, samookaleczeń, prób samobójczych, funkcjonowania na lekach galopują w górę. Bardzo wiele osób potrzebuje pomocy. Tymczasem bywa też (nic nie ujmując rzeszy wartościowych specjalistów), że psychologowie w szkole służą do dekoracji – nie są w stanie odpowiedzieć na rosnące, poważne problemy młodzieży. Nie mają umiejętności pracy w międzykulturowym środowisku, nie mają narzędzi do pracy (np. testów diagnostycznych dla osób nie mówiących po polsku, które nota bene są drogie i nie każdą szkołę na nie stać), nie potrafią mierzyć się ze skalą problemów, np. traumą czy PTSD.

Wreszcie – w sprawie zajęć integrujących społeczność szkolną. No tak. Cały czas wisi na karku Lex Czarnek. Szkoły obawiają się kontaktów z organizacjami społecznymi, które potrafią prowadzić takie zajęcia, a wielu nauczycieli i nauczycielek nie ma na nie czasu ani zasobów. Polskie państwo ciągle nie przyjmuje do wiadomości, że potrzebujemy szkoły, która pomaga nam być mądrzejszymi, ale też zdolnymi do współpracy. Nie służą nam, na ten moment, patriotyczne wycieczki i akademie. Potrzebujemy szkoły, która będzie uczyć szacunku i dialogu. Owszem, potrzebujemy przyglądać się i osadzać w swojej tożsamości – ale po to, by zyskać zdolność do funkcjonowania w skomplikowanym, dynamicznie zmieniającym się świecie. Nie po to, aby się wiecznie okopywać.

Integracja społeczności tak bardzo poranionej, jak obecna, polsko-ukraińsko-różnorodna, którą mamy w Polsce, wymaga ciężkiej pracy, mądrości, cierpliwości, wizji. Wszyscy potrzebujemy empatii i zrozumienia dla siebie wzajemnie. Jakiejś społecznej czułości. Mamy jej dramatycznie za mało.

Bardzo dużo dobra się dzieje. Ale gdy na pytanie do młodzieżowego senatu o to, kto miał zajęcia na temat integracji, na sto osób podnosi ręce może 5-6, to jest dramatycznie mało. Skąd ci młodzi ludzie mają wiedzieć, jak sobie radzić? Jak się odnaleźć w świecie, który raz po raz przewraca się do góry nogami?

Mówiłam tej młodzieży, starałam się przynajmniej, to, co mnie wydaje się najważniejsze:  są ważni, są na swoim miejscu, to dobrze, że są. Mają prawo czuć się tak właśnie, jak się czują. Mogą płakać, albo czuć złość, mogą być smutni albo odrętwiali. Przeżywamy trudne chwile. Ludzie tak się właśnie czują w takich sytuacjach. Wszyscy jesteśmy na swoim miejscu.

Z jednej strony, tak myślę, potrzebujemy takiej właśnie pociechy. Z drugiej – też o tym mówiłam – nikt nas nie zastąpi w przeżywaniu naszego życia, tworzeniu naszego państwa, budowaniu naszych relacji. To, że jesteśmy tu i teraz wystarczy, abyśmy mogli brać za samych siebie odpowiedzialność. Mówiłam i miałam mieszane uczucia, bo przecież dobrze by było, żeby młodzi mogli liczyć na dorosłe pokolenie. Dobrze by było, żebym mogła z czystym sumieniem powiedzieć, że my dorośli o nich zadbamy. Tylko niestety nie mam takiego przekonania. Nie ogarniamy, my, dorośli, taka jest prawda.

Mówiłam, że integracja jest trudna, jest wysiłkiem. Wymaga dużo konkretnej nauki: języka, wiedzy o nowym kraju dla przybyszów, rozumienia różnorodności – dla tubylców. Wymaga też remanentu we własnym mózgu: rewizji tego, kim się jest, skąd się wywodzi, co z dziedzictwa się samemu ceni. Wymaga wmontowania w swoje wcześniejsze przekonania nowych przekonań, nowych wartości, nowych myśli. Zmontowania siebie na nowo. To jest trudne. Integracja jest ogromnym indywidualnym wysiłkiem. To nie piosenka ukraińska na akademii albo wyszywanka. To praca nad sobą i własną tożsamością.

Trochę, ciut, mnie niepokoił model spotkania w Senacie: jest grupa polska i grupa ukraińska. Jedna dziewczynka z Ukrainy o ciemnej skórze mówiła o swoich doświadczeniach dyskryminacji. W dualnym myśleniu łatwo nam ominąć wzrokiem resztę naszej różnorodności: mniejszości narodowe, społeczność czeczeńską, gruzińską, turecką, wietnamską, romską i wiele innych, osoby o mieszanej tożsamości polsko-niepolskiej, osoby, których każde z dziadków ma inną narodowość, przecież też takie mamy. Musi być przestrzeń na to, żeby te osoby mogły zbudować w sobie komfort, poczucie przynależności do wspólnoty, którą tworzymy, będąc, kim są. Dyskryminacja w tym przeszkadza. Dyskryminacja rozbija tę wspólnotę, która jest nam potrzebna.

Na spotkaniu brak tego zróżnicowania.

Wrażliwa młodzież polska mówiła o przyjaźni, życzliwości, wsparciu dla ukraińskich dzieci, które żyją i cierpią w Ukrainie.

Wrażliwa młodzież ukraińska dzieliła się doświadczeniem ucieczki, drogi, strachu, niepewności. Dziękowała. Wyrażała wdzięczność. Raz, drugi, kolejny.

Ktoś płakał. Ktoś emocjonował się, że nie wyraził się dość mocno. Ktoś zgłaszał się do wypowiedzi raz po raz, wielu nie zabrało głosu. Białe bluzki, kawa w filiżankach, zdjęcie z Marszałkiem. Młodzi ludzie pełni empatii i życzliwości, serce rośnie.

Jednak ten młodzieżowy Senat mnie trochę zniecierpliwił – ugładza rzeczywistość w sposób, który mnie uwiera.  Za miła ta rozmowa. Trochę akademia szkolna, w lepszych dekoracjach.

Tymczasem na zewnątrz, w życiu, jest bez białych bluzek. Nie ma pani, która pilnuje uczniów. Młodzi i starzy drżą, niepokoją w ścisku, miotają się jak te pszczoły przed wyleceniem z ula. Wiedzą, że coś się dzieje, jest poruszenie, ale jeszcze nie wiadomo, w jakim kierunku polecimy.

Poruszył mnie jeden z wypowiadających się na spotkaniu dorosłych.  „Współistnienie i tolerancję mamy w genach. Nie dajmy sobie powiedzieć, że jest inaczej”, powiedział, na otuchę, z dobrymi intencjami. Wspomniał o tym, że w jego mieście przed wojną było wielu Żydów.

Ścierpłam, bo w tym mieście tych Żydów już nie ma. Z innymi gośćmi Gadki w przerwie rozmawialiśmy o książce, którą właśnie czytam – „Drzazga. Kłamstwa silniejsze niż śmierć” Mirosława Tryczyka. Książka opowiada o tym, co Polacy robili sąsiadom Żydom w czasie II Wojny Światowej i po wojnie. Autor pisze z perspektywy wnuczka sprawców strasznych rzeczy.

Nie zgadzam się więc z konceptem polskiej wrodzonej zdolności do integracji. W genach mamy polowanie na mamuta, małe społeczności bliskich, nieufność do obcych, instynkt. Łatwy do obudzenia strach. Łatwą do obudzenia przemoc, bardzo zwierzęcą, na co wskazuje też książka Tryczyka. Integracja, z mojej perspektywy, nie jest instynktowna. Wręcz przeciwnie. Jest trudnym przedsięwzięciem związanym z budowaniem cywilizacji, w które trzeba zaangażować intelekt, emocje, konkretny wysiłek. Spotkanie w Senacie jasno pokazuje trud  wkładany przez młodych ludzi. Za mało wysiłku angażuje jednak w ten proces polskie państwo. Drga, coś się dzieje, ale ciągle brak konkretnych kroków, decyzji i zasobów. Ciągle, jak ledwo obudzone pszczoły, nie wiemy, gdzie lecimy.

fot. Agnieszka Kosowicz. Dawno temu zrobiłam gliniane figury z myślą o drabinie Jakuba. Pasują moim zdaniem do tej opowieści.

Śledź mój blog

Loading

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *