Nie doszło do skutku moje zapowiedziane, kilka razy przekładane spotkanie z przedstawicielami Rządu RP. W połowie marca przygotowałam na tę okazję listę spraw do załatwienia, skonsultowałam tę listę z ekspertami od migracji.
Rozmowy z Rządem nie było, ale sprawy są. Piszę więc, może znajomi znajomych, albo ich znajomi, znają kogoś, kto jednak skorzysta.
I żeby było jasne: cokolwiek mogę zrobić, żeby pomóc w tych sprawach – jestem. Którykolwiek szczebel administracji jest na to gotowy.
Sprawy:
- Prawo
Cieszą mnie kolejne poprawki do specustawy. Sytuacja jest niezwykła, nie oczekuję, że ktoś od razu stworzy dobrze przepisy. Dlatego potrzebne jest:
– budowanie przepisów w oparciu o potrzeby zgłaszane przez samorządowców i specjalistów prawa migracyjnego – to na dole widać, co nie działa. Dużo tego.
– upraszczanie procedur i klarowność przepisów – aby były w praktyce możliwe do realizacji przy obecnych zasobach ludzkich w administracji. Przy okazji, pamiętasz, rządzie, o cyfryzacji? Ukraina ma od tego dobrego ministra, może ma kolegów.
– minimalizowanie grup osób, które mogą popaść w pobyt nielegalny. Jak mnie denerwuje, że legalizacja pobytu jest w naszym kraju traktowana jak rzucanie dolarami – łaska pańska. Państwu też powinno zależeć, żeby możliwie dużo osób miało dostęp do legalności pobytu.
Warto utworzyć zespół monitorujący implementację ustawy, tak aby przy pojawiających się problemach dokonywać interpretacji przepisów. Warto przypilnować, żeby ten zespół reprezentował możliwie zróżnicowane środowiska – dopiero wtedy konsultacje mają sens.
2. Komunikacja
Także Pierwsza Dama RP i zespół KPRM ratują ludzi z Ukrainy, angażują się w ewakuacje – nie tylko tysiące Kowalskich. Widzę, jak wiele osób w różnych instytucjach o skrajnie rozbieżnych poglądach robi dziś to samo: pomaga. Ale to za mało. W sytuacji kryzysu konieczna jest dobra komunikacja na linii rząd-samorząd-środowisko pozarządowe–międzynarodowa sieć wsparcia humanitarnego. Tej koordynacji ciągle nie ma – bo ciągle nie ma szacunku i zaufania. Każdy pomaga indywidualnie. Rzecz jasna lepiej, niż inni. Szkoda.
Nie wystarczy, choćby w obszarze edukacji, że Ministerstwo stworzy grupę roboczą do spraw edukacji dzieci uchodźców bez choćby jednego speca od migracji, a środowisko pozarządowe wszystkich swoich speców zbierze w dwie platformy do wzajemnej komunikacji – nie wystarczy, dopóki każdy będzie rozmawiał tylko we własnym gronie.
Dobrze by było, żeby rząd wreszcie zaczął traktować zasoby poza budynkami własnych ministerstw serio. To za trudna łamigłówka dla jednej osoby – potrzebujemy się wszyscy.
3. Środki dla samorządów i podmiotów pozarządowych – a także biznesu
Samorządy alarmują, że z przybyciem kolejnej dużej grupy uchodźców z Ukrainy sobie finansowo nie poradzą. A przecież to jest realny scenariusz. Wyzwania już są zróżnicowane, potrzebne jest reagowanie na potrzeby lokalnie, w oparciu o lokalne uwarunkowania, a będzie trudniej. Zwyczajnie potrzebne są pieniądze: na zakwaterowanie, wyżywienie ludzi i dotrudnienie personelu w samorządach, edukację, włączenie uchodźców w rynek pracy itp.
Czy tylko mnie się wydaje, że niesprawność w przekazywaniu środków to element politycznej rozgrywki? Czy to już paranoja?
Czemu ma służyć oferta rządu dofinansowania pobytu dzieci uchodźców w przedszkolach na poziomie 1/3 kwoty, jaką ten pobyt kosztuje? Skąd samorząd ma wziąć pozostałe 2/3?
Kiedy rząd zacznie finansować koszty wyżywienia ludzi, których od miesiąca żywią prywatni ludzie i prywatny biznes? Kiedy dofinansuje firmy gastronomiczne, które z własnej kieszeni przez miesiąc karmiły setki tysięcy ludzi?
Polska ma cudownych wolontariuszy – świat usłyszał. Ale nie da się tak dalej. Nie da się oczekiwać, że prywatni darczyńcy będą codziennie dostarczać uchodźcom jedzenie kolejny miesiąc, i jeszcze kolejny. To nie ma szansy się udać – i zresztą właśnie przestaje działać. Regularnie słyszę, że na dworcach, miejscach zakwaterowania czy lokalnych punktach pomocy są coraz częściej puste półki. Czytam o firmach, które bankrutują – bo codziennie dostarczały na dworzec tysiąc posiłków i zwyczajnie kasa im się skończyła. Pomoc takim firmom po pierwsze pomogłaby wyżywić ludzi, po drugie – dała rządowi dobry powód do chwalenia się.
4. Centralny system monitorowania wyjazdów ludzi z Polski
Konieczne jest uporządkowanie wiedzy i procesów związanych z wyjazdami uchodźców z Polski do innych krajów europejskich. Obecnie nie mamy wiedzy, kto gdzie kogo wywozi. Wiemy, że setki tysięcy ludzi wyjechało z Polski (wielu do Portugalii, dowiedziałam się przy okazji, że w Portugalii jest duża ukraińska diaspora).
Nie ma podstaw rejestrować wyjeżdżających – uchodźcy mają prawo wyjeżdżać. Warto by jednak było systematycznie rejestrować podmioty, które organizują ten tranzyt. Mieć wiedzę, gdzie ludzi zawieziono. Mieć wiedzę – do jakich warunków. Nie mówiąc o tym, że dobrze byłoby stworzyć bazę wiedzy na temat uprawnień uchodźców w poszczególnych krajach – nie są całkiem jednolite. Taka baza pomogłaby ludziom podejmować racjonalne decyzje (i to nie jest wymyślony kłopot – regularnie słyszę o ludziach, którzy po kilku dniach wrócili do Polski, bo zagraniczna oferta okazała się nie do przyjęcia).
Brak kontroli nad transportem ludzi rodzi zagrożenie handlem ludźmi i może radykalnie odmienić obecne postrzeganie Polski jako kraju pomagającego. Im więcej patologii, tym gorzej i dla uchodźców i dla wizerunku Polski na świecie. Warto więc przemyśleć domniemane przeze mnie rządowe myślenie, że im więcej ludzi wyjedzie, tym lepiej.
5. Pomoc medyczna i specjalistyczna
Słyszałam, jak o swoich doświadczeniach opowiadały niewielkie organizacje zajmujące się wsparciem dzieci z niepełnosprawnościami. Płakać się chce. Małe organizacje założone często przez mamy polskich dzieci z niepełnosprawnościami stały się centrum dowodzenia i pomocy dla ukraińskich rodzin takich dzieci. Zbierają setki wózków i na głowie stają, żeby dostarczyć ukraińskim dzieciakom sprzęty, leki, konieczną rehabilitację, zaplecze niezbędne do życia. Zwykli Polacy i Polki mają w domach ludzi chorych i wymagających profesjonalnej pomocy medycznej. I są z tym sami.
Nie może tak być. To jest robota dla rządu. Potrzebne są:
– regularne punkty pomocy medycznej zarówno na granicy, jak w miejscach grupowego zakwaterowania – i nie, nie wolontariusze.
– udostępnienie systemu szczepień, także na covid, także dla osób wyjeżdżających z Polski do innych krajów.
– centralna baza wiedzy o ofercie/możliwościach Polski we wsparciu osób ze specjalnymi potrzebami (onkologicznie chorych, osób w opiece paliatywnej, osób z niepełnosprawnościami, osób starszych). Przekierowanie tych osób tam, gdzie otrzymają fachową pomoc.
6. Edukacja
Włączenie dzieci ukraińskich do polskiego systemu edukacji musi odbywać się mądrze, należy korzystać ze wszelkich dostępnych alternatywnych rozwiązań, choćby na okres przejściowy:
– szkół ukraińskich
– edukacji zdalnej
– wykorzystania nauczycieli ukraińskich
Bez sensu jest udawać, że polski system po prostu wciągnie w siebie kilkaset tysięcy ukraińskich uczniów i uczennic. Specjalną uwagę trzeba poświęcić tym, którzy kończą swój etap edukacji (maturzyści, kończący szkołę podstawową). Pamiętać o studentach. Pamiętać o przedszkolakach. Szybko stworzyć też dodatkowe miejsca opieki nad mniejszymi dziećmi – żłobki, klubiki dziecięce (wiem, że to nie edukacja, tylko opieka – tak czy siak nie ma jej wystarczająco dużo).
Bez sensu jest tworzyć w Ministerstwie wspomniany już zespół bez zapraszania do rozmowy specjalistów. Bez sensu tworzyć rozwiązania, które nie mają szans powodzenia. Bez sensu myśleć, że dzieci prosto z wojny po prostu usiądą w ławce i będą się uczyć łacińskiego alfabetu.
W Polsce są specjaliści od edukacji migrantów. Wiedzą, co się może udać. Trzeba ich po prostu posłuchać.
7. Rządowo-pozarządowo-samorządowy dialog na temat polityki migracyjnej państwa.
Stworzenie sensownej polityki migracyjnej jest obecnie ważnym wyzwaniem. Także dlatego, że wkrótce wszyscy w Polsce dojdą do wniosku, że znają się na migracji tak samo dobrze, jak na piłce nożnej czy medycynie i uodpornią się na wiedzę.
Potrzebna jest mądrość, doświadczenie, wieloaspektowe myślenie i szybkość działania.
Polska musi sprawnie włączyć jak największą liczbę uchodźców w rynek pracy i zadbać o spójność społeczną. Pozostawienie sytuacji „na żywioł” spowoduje duże napięcia w lokalnych społecznościach. Pilnie potrzebny jest dialog różnych szczebli władzy ze środowiskiem pozarządowym, pracodawców i biznesu.
Analizując dalsze scenariusze wydarzeń warto też myśleć o ludziach, którym nie poświęcamy obecnie uwagi: mieszanych małżeństwach z Ukrainy, żołnierzach ukraińskich, którzy będą wracać z frontu, migrantów i uchodźców z Białorusi (wszak obecnie Białorusini walczą na obydwu stronach frontu) albo Rosji. Doświadczeniem Polski może za chwilę być duża liczba rannych i inwalidów wojennych. Jest też możliwość przybycia do Polski innych znaczących grup ludzi z innych krajów (hmm, nie myślimy o tym, ale na świecie toczą się teraz także inne wojny).
Rządowa propaganda sukcesu (jak wspaniale pomagamy) gra na nerwach wszystkim, którzy pomagają na pierwszej linii. Rządzie, daj sobie spokój z medalami, zobacz, co się naprawdę dzieje.
Przyjęliśmy, polskie społeczeństwo, ponad dwa miliony ludzi w sposób wręcz niebywały. Połowa moich znajomych gości kogoś z Ukrainy w domu. Większość angażuje się w taki czy inny sposób.
A jednak nie jest prawdą, że cała Polska pomaga ukraińskim uchodźcom. Pojawiają się nadużycia i patologie. Już jest irytacja – bo przez akcję peselową nie sposób załatwić innej sprawy w urzędzie. Rodzice bledną, gdy w klasie dzieci ukraińskie okazują się większością. Konkursy o Wołyniu nie pomagają. Pojawia się przemoc.
Uporządkowanie sytuacji jest konieczne dla zachowania bezpieczeństwa i dobrostanu wszystkich. Potrzebna jest przestrzeń do rozmowy, wymiany poglądów i układania się na nowo w lokalnych społecznościach – rządzie drogi, wiem, że nie jesteś do tego przyzwyczajony, ale potrzebne jest faktyczne rozumienie tego, co się dzieje i budowanie mostów, dialogu, spójności.
Jak w obozach dla uchodźców w Afryce, gdzie nowe studnie kopie się dla wszystkich, także lokalnych mieszkańców, w Polsce potrzebujemy rozwiązań mieszkaniowych zarówno dla uchodźców, jak Polaków. Takich szkół, żeby wszyscy się zmieścili. Takich urzędów, w których sprawy lokalnych mieszkańców też potoczą się szybciej. Potrzebujemy lepszego zarządzania państwem na wszystkich poziomach. Lepszego wykorzystania zasobów (dwie konkretne propozycje to koniec kasy na mur graniczny i obcięcie dotacji dla TVP, i tak mają dużo).
Dogadanie się ze sobą uda się, jeśli będziemy szczerzy. Wypinanie piersi po medale i spijanie śmietanki ze światowych pochwał – za wcześnie na to. Nawet nie wspomnę, że niesmaczne. Ale schody dopiero się zaczynają.
Fot. Robert Łukaszewicz.
Brawo tylko proszę posłuchajcie tam gdzieś w tych waszych gabinetach .
Agnieszki, dziękuję. Celnie ujęty temat. Dość prowizorki, czas na systemowe działania!